Wleninfo(WI): Od kiedy należy Pan do OSP?
Bronisław Owoc(BO): Do OSP Wleń wstąpiłem w 1975r. Wcześniej nieformalnie bez wpisu należałem do OSP w swojej rodzinnej miejscowości Orelec (woj. Podkarpackie, powiat Lesko)
WI: Dlaczego właśnie straż, co Pana w niej pociągało?
BO: Do straży przyciągnęła mnie chęć niesienia pomocy ludziom, których dotknęło nieszczęście lub zły los.Właśnie ta organizacja wydała mi się do tego typu działalności odpowiednim miejscem.
WI: Jakie funkcje do tej pory pełnił Pan w OSP.
BO: Nie było tego aż tak wiele. Przez szereg lat byłem kierowcą-mechanikiem, byłem także członkiem zarządu jak i sekretarzem. Dziś jak wiadomo jetem naczelnikiem OSP Wleń.
WI: No właśnie, jest Pan naczelnikiem OSP. Trudna to służba czy może sielanka?
BO: Funkcja naczelnika OSP Wleń, jak również komendanta Gminnego Stowarzyszenia Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczpospolitej Polskiej (ZOSPRP), bo tak nazywa się dokładnie ta funkcja, jest bardzo odpowiedzialna i trudna. Wiadomo przecież w jakich warunkach finansowych funkcjonować musi OSP. Daje jednak wiele satysfakcji, zwłaszcza jak uda się coś osiągnąć, poprawić czy załatwić.
WI: Czy pamięta Pan swoją pierwszą akcje gaśniczą?
BO: No cóż, pamiętam dobrze zwłaszcza, że pożar nie był malutki. Działo się to na terenie lasów bolesławieckich. Ten teren zajmowany był wówczas przez wojska radzieckie, co dość znacznie utrudniało akcję gaśniczą. Przy okazji trzeba dodać, że działalność wojsk radzieckich była bardzo uciążliwa i powodowała wiele wielkich i groźnych pożarów lasów. Jak sobie przypominam, to dosyć często jeździło się na pożary wywołane przez Rosjan.
WI: Jaką najcięższą akcję gaśniczą Pan wspomina.
BO: Pamiętam jedną szczególnie mocno, nie ze wzgędu na jakąś wielką uciążliwość. Zapadła mi ona w pamięci dlatego, że była bardzo tragiczna. Był to pożar budynku przy ulicy Świerczewskiego (obecnie Jana Pawła II), w kórym spłonęło troje dzieci. Muszę przyznać, że smutne obrazy i wspomnienia są swieże po dziś dzień.
WI: Zmieńmy nastrój. Kto był dla Pana wzorem postaw strażackich? Jest, bądź była taka osoba?
BO: Gdy wstępowałem do OSP Wleń bardzo imponował mi ówczesny komendant pan Franciszek Skrzaczek. Człowek ten był bez reszty pochłonięty sprawami straży i poświęcał im swój cały wolny czas. Dziś jest to może nie do uwierzenia, ale tak naprawdę było. Jego wzorowa postawa miała na nas strażaków duży wpływ. Takich ludzi jest naprawdę niewielu.
WI: Swój strażacki zapał zaszczepił Pan wśród swoich synów.
BO: No tak, trochę mi się to udało. Najmłodszy Łukasz jest skarbnikiem i kierowcą w OSP. Średni, Paweł jest strażakiem zwykłym. Nie udało mi się jednak tej żyłki strażackiej przekazać najstarszemu synowi Piotrowi, choć w latach szkolnych był on dowódcą młodzieżowej drużyny pożarniczej.
WI: Jakie plany na przyszłość dla OSP??
BO: Przede wszystkim zakup drugiego samochodu gaśniczego i wstąpienie do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Remont wieży remizy we Wleniu, budowa wieży przy remizie w Radomicach oraz doposażenie jednostek we Wleniu, Kleczy i Radomicach. W tej chwili najlepiej wyposażoną OSP w gminie jest OSP Pilchowice.
Najbardziej palącym problemem w OSP jest brak nowych członków. Związane jest to z trudnymi warunkami bytowymi w kraju, emigracją zarobkową jak i trochę też lenistwem młodych ludzi. Bycie strażakiem ochotnikiem nie jest modne wśród młodzieży, a przecież to naprawdę dająca wiele satysfakcji i szacunku społecznego działalność.
WI: Dobrze było dużo o straży teraz niech Pan powie jakie ma pan prywatne plany na przyszłość?
BO: Prywatnie chciałbym zintensyfikować swoją pracę w służbie gminy, jestem radnym i mam wiele do zrobienia. W straży, po zakończeniu swoich kadencji z racji wieku nie będę mógł się ubiegać już o stanowiska naczelnika i komendanta, jednak absolutnie nie zamierzam rezygnować z pracy na rzecz OSP. Jak siły pozwolą będę dalej udzielał się, bo tak to już jest, że jak ktoś raz włoży ten mundur to go nie zdejmuje nigdy.
WI: Dziekuję za wywiad.